Zeskoczyła z miotły i udała się w stronę zamku. Wchodząc po kolei szkolnymi korytarzami, z każdą mijaną łazienką dziewcząt dopadała ją coraz większa rezygnacja. Widocznie Marta postanowiła sobie urządzić bunt. Rzeczywiście, wszystkie łazienki zalane. Warknęła coś pod adresem Marty, co brzmiało jak "walnięty umarlak", po czym pchnęła drzwi męskiej toalety na VII piętrze. Była rzadko uczęszczana, często siadywali ty z Samaelem, gadając o wszystkim i o niczym. Przed drzwi zdjęła poplamioną błotem bluzę i została w czarnej bokserce. Niestety, plam nie dało się usunąć magią - wszelkie zaklęcia uszkodzą materiał, a to była jej ukochana bluza. Założyła kilka kosmyków włosów za ucho i przystanęła, widząc chłopaka w łazience. Zmieszała się, jednak nie miała wyjścia. Nie umrze, jak skorzysta z umywalki w męskiej toalecie. Sądząc po niebieskich akcentach, chłopak należał do Krukonów. Mruknęła tylko jakieś powitanie i odkręciła kurek drugiej umywalki, zamaczają bluzę pod ciepłym strumieniem. Musiała rozpuścić błoto, zmiękczyć je. William dał jej nie lada wycisk. Lekko się uśmiechnęła, bardziej do siebie, na wspomnienie sucharów nauczyciela, jednak szybko skupiła się na bluzie.