Alastor wszedł do gabinetu, zamknął za sobą drzwi, usiadł za biurkiem i zaczął pisać sprawozdanie o zachowaniu Biura Aurorów przez ostatni tydzień dla Proroka Codziennego. Pisał tak przez trzydzieści minut, a gdy skończył, usiadł wygodnie na kanapie i czekał na wezwania od innych czarodziei lub pracowników ministerstwa. Czekał tak długo, że zasnął. Obudziło go głośne pukanie do drzwi.
- Kto tam? - zawołał rozespany.
- Elfias Doge, Alastorze. - odpowiedział.
- Wejdź, proszę. - zaproponował Moody.
Do gabinetu wszedł starszy, gruby mężczyzna o krótkich, rzadkich i siwych włosach. Na sobie miał czarno-szary płaszcz, zielone buty oraz szary kapelusz.
- Elfiasie, zdejmij, proszę, tę tiarę... - poprosił Alastor z wielką niechęcią. Tak nienawidził tego kapelusza, że nawet jednym spojrzeniem nie popatrzał się na gościa.
Gdy ściągnął nakrycie głowy, Moody wstał, podał rękę gościowi i spytał o przyczynę jego gościny.
- Musisz iść do "Thorpe Park". Znalazł się tam jakiś mugol, który uważa, że widział smoka, a dobrze wiemy, że pięć kilometrów od tego parku znajduje się cała hodowla smoków.
- Yhy. A więc musimy to zbadać... Dobrze, dziękuję ci Elfiasie. Zbiorę oddział aurorów, paru amnezjatorów i pójdziemy tam.
Następnie obaj wyszli z gabinetu. Alastor poszedł do gabinetu Lilly, a Elfias skierował się do atrium.