Odszukiwał pocałunkami najwrażliwsze miejsca pod jej obojczykiem i w okolicach szyi. Była tak... tak uroczo bezradna. Zupełnie jak nie Gretel, którą znał. Ulegała wszystkim zmysłom, umysł pozbawiony kontroli.
Czyżby zdjął z jej oblicza ostatnią maskę wychowania? Och.. Gdyby wierzył w bogów, powierzyłby ich los Wewnętrznej Bogini, albo innemu fantastycznemu tworowi. Podniósł wzrok znad jej drżącej skóry, gdy usłyszał swoje imię, szeptane na wzór indyjskiej mantry.
- Szz...- Zamknął jej usta krótkim, wręcz przelotnym i z pewnością niewystarczającym pocałunkiem.
Czekał na moment, w którym oboje nie będą w stanie się już wycofać. Bez względu na to jak bardzo będą tego żałować, jakie przyniesie to konsekwencje. Zaprzedanie dusz diabłu nie mogło obejść się bez zapłaty.
Kątem oka zaobserwował równie krótki co mało interesujący lot swojej koszuli. Z trudem zdołał opanować chęć sprawienia, że zyska dość szybko towarzyszkę w postaci ubrania Jessi. Jedynie rozpiął guziki do końca przesuwając dłonią po rozgrzanej na wysokości kościstych żeber dziewczyny. Jeszcze zdąży nacieszyć wzrok.
Spojrzała na niego, a jemu wystarczył ułamek sekundy, aby rozszyfrować wszystko co kłębiło się w tej rozczochranej od emocji głowie.
Pogłębiał rozpaczliwe pocałunki. Dlaczego tak długo zwlekali? Minęło tyle lat... A oni wciąż byli po dwóch różnych stronach, dobijani dzień w dzień przez granice codzienności.
Granice, które tak łatwo było odrzucić.
Przerwał pocałunek wsuwając dłoń pod jej kolana, a drugą opierając na łopatkach. Podniósł się z nią na rękach czując lekkie zawroty głowy. A przecież prawie nic nie wypił... Narkotyczny stan duszy dobitnie podpowiadał czego mu potrzeba do pełni szczęścia.
- Dawno dawno temu ktoś powiedział mi, że salon jest niezłym miejscem na aperitif, ale nie wypada się w nim rozsiadać z daniem głównym.- Wymruczał składając krótki pocałunek na jej czole i wychodząc z salonu.
||z/t dla tej części sesji.