Pogoda nie zawsze odzwierciedlała nastoje panujące w zamku. Mijając kolejne osoby na korytarzu i schodach, Triss często słyszała, jak mruczą coś gniewnie pod nosem. Lecz to z pewnością nie był ich pierwszy, zły dzień w życiu. Za jakiś czas, ponure nastroje znikną, zastąpione radością. Na przykład, zaraz po zakończeniu lekcji, choć trzeba było na to jeszcze trochę poczekać, gdyż dopiero się zaczynały. Może również powinna znów wybrać się na jakieś zajęcia? Ostatnie, na jakich była, to astronomia przed wiosennym urlopem. Długo, przed nim... Chyba to trochę nie fer, wobec innych... Postanowiła więc, że szybko weźmie z Wielkiej Sali jakiś kawałek chleba i sera i pogoni do sali lekcyjnej, zanim rozpoczną się zajęcia. Możliwe, że nawet trafi na kogoś znajomego, kto zdążył już wrócić z przerwy wiosennej, do szkoły. Jednak nie tak szybko, gdyż drogę do schodów na dół, na moment zagrodziła jej grupa pierwszorocznych ślizgonów, a na dole, dostrzegła popchniętą przez nich dziewczynę. I jeszcze dwie inne. Co to, piątek trzynastego, czy dzień dobroci dla wężowych?
- Hej, jesteście całe?- Spytała patrząc, czy żadna z leżących na podłodze uczennic, nie złamała sobie kości lub nie dorobiła innego uszkodzenia ciała.
- Nie warto rozpamiętywać drobnych przykrości. Zawsze mogło być gorzej.- Uśmiechnęła się do nich, a gdy cała trójka znów była na nogach, Triss podeszła do gryfonki i wyciągnęła różdżkę, by zaklęciem usunąć plamę z szaty dziewczyny.