Siedziała przez chwilę próbując opanować drżenie rąk złożonych na kolanach tak jak ją uczono, słuchała, słuchała a z każdym kolejnym słowem jej dłonie zamiast przestawać drżały coraz bardziej.
Ona sobie chyba żartuje!
Jej własna matka! Ta która jeszcze kilka dni temu mówiła że nie zamierza wybierać jej męża teraz próbuje...
Nie do pomyślenia!
Podniosła wzrok i wbiła spojrzenie w matkę, żartowała? Musiała żartować, ten jeden jedyny raz...
Ale nie wyglądała na rozbawioną, wyglądała na zadowoloną i... pewną tego co mówi!
Spojrzała na doktora przy swoim boku a ten... nic! Nawet nie zaprotestował! Nie odezwał się ani słowem!
Tego było zdecydowanie zbyt wiele!
Miała wyjść za obcego człowieka, jednego z większych bufonów jakich spotkała w imię... wycieczki do Paryża!
Dobra inwestycja? Zrozumieć? POKOCHAĆ?
- Wolne żarty...- wyrwało jej się z ust, czuła na sobie spojrzenie babki i matki i... nie, teraz się nie wycofa.
Była wściekła! Była jedną z kobiet z rodu Mall!
Wściekła Mallówna.
To nie wróży niczego dobrego.
Zerwała się na nogi z impetem przewracając krzesło na którym siedziała.
- Nie będę słuchać tych bzdur! Nie mam zamiaru wyjść za tego... Tego...- urwała obrzucając Flamela spojrzeniem od stóp do głów, wzięła głęboki oddech. - Za tego człowieka!!! - dłonie miała zaciśnięte w pięści, usta ściągnięte w wąską linię, wyglądała bardzo podobnie do swojej matki!
- Nie jestem głodna. Dobranoc! - zanim ktokolwiek zdążył zareagować, coś powiedzieć czy ją zatrzymać stała już z garścią proszku fiuu w dłoni by po chwili zniknąć w zielonych płomieniach kominka.
z/t Jess