Verónica czekała na jakąkolwiek reakcję Roy’a i powoli zaczynało jej się robić głupio, kiedy ten nagle odleciał myślami gdzieś daleko, w dodatku przytrzymywał ją odrobinę za długo, jednak Verónica nie ruszyła się z miejsca, żeby sobie czasem nie pomyślał, że uważa go za jakiegoś trędowatego czy coś. Uśmiechnęła się, kiedy się odezwał.
- No pewnie, nie da się ukryć. – Odpowiedziała z uśmiechem i stanęła wreszcie o własnych siłach, ponieważ chłopak ją puścił. Przyglądała mu się z lekkim zainteresowaniem, ponieważ Hale zdawał się intensywnie nad czymś zastanawiać, aż mu się zmarszczka na czole pojawiła. Nie pytała o czym tak duma, ponieważ po jego minie stwierdziła, że i tak nie chciałby jej powiedzieć. Na wspomnienie Jessi mimowolnie na twarzy Ver pojawił się szeroki uśmiech.
- Oczywiście, że pozdrowię. Na pewno święta będą udane, z tego co wiem dużo osób do niej zjeżdża. – Urwała i zmrużyła oczy, przyglądając się chłopakowi podejrzliwie. – Zaraz, zaraz. Jak to do końca roku? Dzisiaj jest ostatni dzień w roku, jaki spędzam w Hogwarcie, bo jutro jest wyjazd! – Dodała z horrorem w oczach. Zastanawiała się co też ten Roy zaraz może wymyślić.